Ach, co to był za dzień! 13 maja – święto patronalne Domowej Szkoły im. Dzieci z Fatimy. Kto nie był, niech żałuje… A jeszcze lepiej niech już dziś zacznie planować swój udział w przyszłorocznym Święcie Szkoły, żeby go znowu nie ominęło…Tak naprawdę przygotowania do takich uroczystości trwają przecież cały czas – w naszych sercach, w naszej szkole (poprzez codzienną pracę, którą wykonują nauczyciele i dzieci) i w naszych domach (poprzez nasze życie rodzinne i wszystkie wysiłki wychowawcze, jakie podejmujemy). Warto się trudzić, by potem móc tak świętować! Było po prostu pięknie…
Rozpoczęliśmy w amfiteatrze na Poczekajce (a tam się byle czego nie wystawia – już samo miejsce zobowiązuje!) przedstawieniem o dzieciach z Fatimy, które przygotowała klasa 4 – 8. Uczniowie pracowali nad nim przez kilkanaście tygodni na zajęciach artystycznych pod opieką niezastąpionej p. Agnieszki N. (niskie ukłony dla niej – wiem, jaki to trud i jaką trzeba być skarbnicą talentów, by tak wszystko ogarnąć!). Scenariusz, podkład muzyczny, stroje i dekoracje – wszystko od „a” do „z” wypracowali w tym gronie. Wysiłek był to na pewno ogromny, ale za to, jaki efekt! Nie da się niestety tego opowiedzieć. W każdym razie dostali owacje na stojąco. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie jeszcze kiedyś okazja zobaczyć to na żywo. A na razie pocieszać się nagraniem…
Z amfiteatru przeszliśmy do kościoła, gdzie Mszę Św. za naszą szkołę odprawił ojciec Andrzej C. Jak zwykle dał nam do myślenia swoim kazaniem, które, jak ufam, do dziś mamy z tyłu głowy… Wszak otworzył przed nami drzwi do nieba, przynosząc tę samą propozycję, którą od Maryi dostały dzieci fatimskie: cierpienie za zbawienie. Czy warto z wiarą znosić problemy, jakie nas dotykają, czy warto z wyboru podejmować trudy codziennego życia? Franciszek, Hiacynta i Łucja otwartym sercem przyjęli to wyzwanie, modląc się wytrwale, poszcząc i dobrowolnie przyjmując na siebie cierpienia za dusze grzeszników. Niebo czeka i na nas, trzeba tylko iść za dziećmi z Fatimy…
Te rozważania, przez które poprowadził nas o. Andrzej pięknie wpisują się w projekt „Czwarty wizjoner – Fatima wciąż trwa”, który miesiąc wcześniej zaproponowała nam p. Marika. W ramach projektu osobiście i rodzinnie pochylaliśmy się nad treściami przesłania fatimskiego, by w formie pracy plastycznej wyrazić, czym jest dla nas to orędzie. Powstałe w domach prace (a proces twórczy oparty o tak ważne treści był niezwykle inspirujący!) mogliśmy podziwiać podczas plenerowej wystawy, która towarzyszyła nam w dalszym świętowaniu w gościnnych ogrodach Braci Kapucynów.
Biesiadę rozpoczęliśmy dzięki kochanej Babci Halince jak zwykle pyszną zupą (która powstaje w coraz większych kotłach – proporcjonalnie do rozrastania się szkoły, a nic nie traci na smaku!). Później na stoły wjechały NIEZIEMSKIE torty przygotowane przez p. Paulinę. Pyszne, cudownie udekorowane! Pani Paulino, czy jest możliwe jakieś szkolenie dla chętnych? Please…
Po poczęstunku kolejna dawka emocji – mecz piłki nożnej. Nie wiadomo przez kogo bardziej wyczekany – panów, którzy włożyli wszystkie siły w grę, czy panie, które włożyły całe serca w kibicowanie… Znalazły się nawet w damskim gronie prawdziwe cheerleaderki – profesjonalnie ubrane, roztańczone i rozśpiewane! Było sporo dobrej zabawy i dużo pozytywnych emocji. A że drużyny trochę się wymieniały zawodnikami, można powiedzieć, że wszyscy byli zwycięzcami:)
Wspaniałego świętowania dopełniło wspólne odśpiewanie Litanii Loretańskiej przy figurze naszej Mamy – ważny akcent na koniec tego wyjątkowego majowego dnia. Dziś pozostały nam wspomnienia tamtych chwil (utrwalonych na szczęście na pięknych zdjęciach p. Kamili). No i oczekiwanie na kolejne Święto Szkoły… Do zobaczenia zatem za rok! Po następnych 12 miesiącach pracy w naszych domach i w szkole, która też jest dla nas domem…